Współczesne „kapłanki”
Niedawno natknąłem się na kilka filmów na YouTube, które przedstawiały reportaż o „święceniach kobiet na kapłanów”, które miały miejsce całkiem niedawno. Reporterem był mężczyzna oficjalnie przedstawiony jako „biskup katolicki”, którego nazwisko, nawiasem mówiąc, nie zostało wspomniane. Nie można więc wykluczyć, że nie jest ani katolikiem, ani ważnie wyświęconym biskupem. Ale to nie jest tematem tego artykułu. Pojawiła się również kobieta w szatach biskupich, która „udzielała święceń”. Te ceremonie święceń miały miejsce w budynkach kościołów protestanckich.
Co było uderzające, to fakt, że większość „kandydatek na kapłanów” uśmiechała się na lewo i prawo, wchodząc do kościoła. Nawet gdy siedziały i stały z przodu podczas tzw. „ceremonii święceń”, uśmiechy na ich twarzach prawie ich nie opuszczały. Bez urazy dla nikogo, nie mogę pozbyć się wrażenia, że traktowały całą sprawę jako luźne spotkanie przy kawie lub jako towarzyską wycieczkę klubu dziewiarskiego lub szydełkowego, zwłaszcza że jako ksiądz, który już trzykrotnie przyjął wyższe święcenia (subdiakonat, diakonat i kapłaństwo), wiem, jak się czuje lub powinno się czuć. Skupia się na ceremonii, jest się poważnym i świadomym odpowiedzialności, jakie wiążą się ze stopniem kapłaństwa, które się otrzymuje. Uśmiech, a zwłaszcza uporczywy, jest całkowicie nie na miejscu.
Większość z tych kobiet miała co najmniej sześćdziesiąt lat, z być może jednym wyjątkiem, jak można było zobaczyć na filmie. Zacząłem więc podejrzewać, że zwróciły się ku kapłaństwu z braku innych zajęć rekreacyjnych, że tak powiem. Dzieci dawno już wyprowadziły się z domu, a dom, a może nawet mąż, nie zajmują już kobiet – i to daje im inne pomysły. I stąd wynika, że niektóre z nich chcą zostać kapłankami.
W kolejnych wywiadach, jako argument teologiczny na rzecz święceń kobiet, pojawiło się twierdzenie, że kapłaństwo kobiet było powszechne we wczesnym Kościele. Dlatego chcieliby na tym oprzeć swoje działania i wskrzesić rzekomo starą tradycję.
Diakonise w historii Kościoła
Cóż, historycznie jest to po prostu nieprawda — takie zjawisko nigdy nie istniało w Kościele! To, co rzeczywiście istniało we wczesnym chrześcijaństwie, to urząd tzw. diakonisy. Ale te kobiety nie były wyświęcane na diakonów, co można by porównać do poziomu diakonów wśród mężczyzn. Nie, były to kobiety, które odgrywały bardzo szczególną rolę w udzielaniu chrztu dorosłym, co z oczywistych powodów było wtedy bardzo powszechne. (Ponieważ społeczeństwo było jeszcze w dużej mierze pogańskie i nie było wielu całkowicie katolickich rodzin, kandydaci do chrztu byli w większości dorośli.)
Dziś w rycie rzymskim praktykujemy chrzest przez polewanie wodą chrzcielną na głowę osoby chrzczonej. Jednak równie apostolskiego pochodzenia jest chrzest przez zanurzenie. I to była powszechna metoda na początku chrześcijaństwa.
Praca tych diakonis, czyli służebnic w najszerszym znaczeniu tego słowa (diakon oznacza sługę, pomocnika, ministra), polegała na asystowaniu kobietom kandydatkom do chrztu. Kandydatki do chrztu były ubrane tylko w cienką bieliznę lub szatę chrzcielną podczas aktu chrztu, czyli zanurzenia. A kiedy wychodziły z wody, można sobie wyobrazić, ile ich ciała mogło stać się widoczne dla obserwatorów z powodu mokrych ubrań. Aby tego uniknąć, potrzebne były diakonisy, które pomagały nowo ochrzczonym kobietom zmienić się i założyć suche ubrania.
Te pomocnice w żaden sposób nie otrzymywały święceń diakonatu, najwyżej otrzymywały błogosławieństwo od biskupa na swoje stanowisko. Nie asystowały również biskupowi ani kapłanowi podczas celebracji Najświętszej Ofiary na ołtarzu, tak jak to robią wyświęceni (męscy) diakoni, na przykład podczas uroczystej Mszy Świętej. Podobnie, nie głosiły kazania ani nie chrzciły, raczej asystowały jako zwykli członkowie świeccy.
Rola mężczyzny i rola kobiety w Kościele
Oprócz braku teologicznego i historycznego uzasadnienia dla swoich działań, należy również zauważyć inną ważną okoliczność. Kiedy z kapłankami, które zostały „wyświęcone”, przeprowadzono wywiad – wielokrotnie podkreślały, że chcą również mieć udział we władzy przewodzenia w Kościele. W każdym razie wyraźnie przebijała się idea, że chcą rządzić, jakby kapłaństwo polegało na posiadaniu władzy do wydawania poleceń i rozkazów innym. Jest to całkowicie błędne podejście do całego tematu. Ponieważ kwestia władzy i zewnętrznego wpływu w Kościele nie może odgrywać głównej i decydującej roli w związku z kapłaństwem. Tutaj najważniejsze musi być pytanie o powołanie i odpowiedzialność.
Ostatecznie, to Bóg powołuje do kapłaństwa, a jako kapłan ma się wielką odpowiedzialność przed Nim. Nasz Zbawiciel Jezus Chrystus odkupił nas na krzyżu i założył Kościół. Wybrał dwunastu mężczyzn, aby byli Jego apostołami — jako wyświęceni kapłani. W Jego otoczeniu były również pobożne kobiety. Przede wszystkim Jego najświętsza Matka Maryja była Mu bardzo bliska w szczególny sposób. Poczęła Go, urodziła Go i wiernie stała przy Nim na drodze krzyżowej. Serca Jezusa i Maryi były ściśle zjednoczone i dlatego najlepiej się rozumiały. A mimo to, Nasz Pan nie powołał swojej Matki na apostołkę. Myślenie, że Dziewica Maryja zbuntowałaby się i domagała się bycia tzw. apostołką, aby otrzymać specjalną władzę i wpływy, jest bezbożne. Czy to dyskryminacja i umniejszanie kobiety, ponieważ Jezus nie poświęcił Jej ani żadnej innej kobiecie należytej uwagi? Nic takiego nie przyszło do głowy Matce Bożej!
Maryja z natury była gotowa poddać się woli Bożej w miejscu, do którego została wybrana przez Boga: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego” (Łk 1,38).
Z tego faktu Kościół katolicki uznaje, że zasadniczo tylko mężczyźni zostali wyznaczeni do specjalnej sukcesji sakramentalnego kapłaństwa, co jest decydującym wyborem Jezusa Chrystusa dotyczącym tego powołania. To musi być dla nas najważniejszy i najbardziej przekonujący argument. Bóg daje każdemu z nas różnorodne talenty i zdolności. Każdy człowiek musi odkryć, na podstawie swoich zdolności i talentów, jaka jest dla niego wola Boża w odniesieniu do fundamentalnych decyzji zawodowych czy kariery oraz do jakiego miejsca w społeczeństwie i Kościele jest powołany przez Stwórcę i Odkupiciela. To właśnie w tym miejscu powinno się pracować na chwałę Bożą i dla dobra ludzkiego społeczeństwa.
Podobnie jak osoba głucha i niema raczej nie mogłaby być uznana za kogoś powołanego do bycia śpiewakiem, czy ktoś o słabym zdrowiu nie mógłby sobie wyobrazić, że Bóg chce, by został pracownikiem budowlanym, górnikiem czy pilotem myśliwca, tak samo Kościół rozpoznaje wybór Chrystusa, który powołał jedynie mężczyzn na Apostołów. Według niezbadanych dekretów Bożej opatrzności, tylko mężczyzna może być powołany do kapłaństwa Nowego Testamentu.
Analogicznie, Bóg zdecydował, że jedynie kobiety mogą doświadczać cudownego daru macierzyństwa. Jako mężczyzna, komu powinieneś się skarżyć, że nie masz możliwości poczęcia dziecka, dania mu życia i późniejszego karmienia piersią? Czy to oznacza dyskryminację wobec mężczyzn? Absurd. I tak samo, jak fundamentalna decyzja Boga dotycząca zdolności do macierzyństwa została podjęta na biologicznym poziomie natury ludzkiej, tak świadoma decyzja Jezusa, by mieć jedynie męskich apostołów, reprezentuje równie fundamentalny, wyłączny i niepodważalny związek między kapłaństwem a płcią męską.
Ustanowienie kapłaństwa mężczyzn a zwyczaje żydowskie
Jednak niektórzy twierdzą, że Jezus podjął taką decyzję jedynie z powodu patriarchalnej struktury społeczeństwa, w którym żył. Argument ten jest często wysuwany przez zwolenników święceń kobiet. Mówią oni, że Jezus nie mógł sobie pozwolić na mianowanie kobiety apostołem, inaczej nie miałby najmniejszego odzewu na swoje nauczanie wśród ówczesnych ludzi. W tamtych czasach kobiety na wiodących pozycjach w rodzinie czy społeczeństwie były absolutnym tabu. Jezus musiał się do tego dostosować, aby nie pozostać całkowicie z pustymi rękami, że tak powiem. Dzisiaj jednak, „dzięki” przezwyciężeniu patriarchalnej struktury społecznej, mamy o wiele bardziej przyjazną dla kobiet mentalność w naszym społeczeństwie. To właśnie ten argument podnoszą zwolennicy święceń kobiet, twierdząc, że są one uprawnione do wyświęcania na kapłanów.
Wielokrotnie nasz Pan całkowicie ignorował żydowskie regulacje Starego Przymierza, zarówno te zapisane, jak i niepisane prawa obowiązujące na ziemi w czasie Jego życia, a także te, które stanowiły wyraźne tabu. Fakt, że Jezus miał kontakt z grzesznikami i celnikami (por. Mt 9,10-13; 21,32) lub pozwalał się dotykać jawnogrzesznicy, wywoływał oburzenie, a nawet gniew wśród Żydów tamtych czasów. Gdy Maria Magdalena w akcie szczerej pokuty zrosiła Jego stopy łzami, wytarła je swoimi włosami i całowała (por. Łk 7,36-50), wielu Żydów, którzy uważali się za „sprawiedliwych”, poczuło się zgorszonych naszym Panem i świadomie Mu się przeciwstawili, całkowicie tracąc początkowe zainteresowanie Jego słowami. Nasz Pan regularnie krytykował i odrzucał długą listę nadużyć i błędnych interpretacji Starego Testamentu.
W Ewangeliach wielokrotnie zwraca się do swoich słuchaczy i przedstawia im pierwotną wolę Boga: „Słyszeliście, że powiedziano… a Ja wam powiadam…” (Mt 5,21-48). Całe Kazanie na Górze jest nieprzerwanym oczyszczaniem i pilnym uzupełnianiem niewystarczających nauk Starego Testamentu lub bezlitosnym piętnowaniem odpowiadających im żydowskich nadużyć. Jezus w żadnym razie nie kierował się nadmiernym uwzględnianiem drobnych ludzkich wrażliwości, ale ostatecznie chodziło Mu o przedstawienie autentycznej woli Boga.
Fakt, że Jezus nagle okazałby wielkie uwzględnienie rzekomo niewystarczającego żydowskiego zwyczaju w kwestii kapłaństwa kobiet, stanowiłby pewnego rodzaju zdradę Jego zasad. Dodatkowo, zjawisko kapłaństwa kobiet było dobrze znane w tamtym czasie — w postaci rzymskich westalek, kapłanek pogańskiej bogini Westy. Te (w liczbie 6 lub później 7) były powoływane w wieku od 6 do 10 lat na co najmniej 30 lat służby. Ich główne obowiązki obejmowały utrzymywanie ognia na ołtarzu w Świątyni Westy, który nigdy nie mógł zgasnąć, oraz czerpanie wody ze świętego źródła nimfy Egerii, która była używana do oczyszczania świątyni. Produkowały również mola salsa (mieszankę solonej wody i pokruszonych ziaren) oraz suffimen (popiół z nienarodzonych cieląt), które były potrzebne do pewnych rytuałów kultowych.
Podczas swojej służby westalki były zobowiązane do zachowania czystości. Utrata dziewictwa przez westalkę była uważana za zły omen dla społeczności rzymskiej. Niewierna westalka była usuwana z kapłaństwa i mogła być pochowana żywcem. Instytucja westalek trwała od III wieku p.n.e. aż do późnej starożytności, świadcząc o tym, że zjawisko kapłaństwa kobiet było również znane w żydowskiej ziemi w czasach Jezusa, zwłaszcza że ci sami Rzymianie okupowali Palestynę w tym czasie i ich poglądy oraz zwyczaje nie były całkowicie nieznane Żydom. Jednak Jezus nie podążył za tym „przykładem”, lecz wyraźnie i jednoznacznie powiązał swoje kapłaństwo Nowego Testamentu wyłącznie z płcią męską.
Niezastąpiona rola kobiet w Kościele
Każdy z nas powinien skupić się przede wszystkim na swoim własnym powołaniu i starać się jak najlepiej wypełniać swoje obowiązki w odpowiednim momencie życia, aby praktykować miłość do Boga i bliźniego — dla chwały Bożej i błogosławieństwa dla naszych bliźnich. A mówiąc o „mocy kobiet”, proszę nie zapominać o fundamentalnej i centralnej roli, jaką kobiety pełnią jako żony i matki w życiu rodziny, społeczeństwa i Kościoła, w miejscu, które Bóg dla nich zasadniczo przeznaczył. Matka ma zarówno powołanie, jak i możliwość przekazywania swoim dzieciom zdrowej formacji moralnej i podstawowego, całościowego charakteru na całe ich życie. Nie tylko karmi je swoim mlekiem, ale także kładzie dla nich fundament duchowy. Nie należy lekceważyć wpływu matki na społeczeństwo i Kościół poprzez jej dzieci, co dla niej oznacza zarówno radość, jak i wielką odpowiedzialność.
Jest takie powiedzenie: Jak idą kobiety, tak idzie społeczeństwo. Jeśli kobieta zna i przykładem pokazuje chrześcijańską przyzwoitość i zdrową dyscyplinę, jeśli „głosi” przykazania Boże przez sposób, w jaki żyje, to daje pozytywne wskazówki zarówno swoim dzieciom, jak i mężowi. Czasem mówi się żartobliwie, że mężczyzna jest głową rodziny, ale kobieta jest szyją — dokądkolwiek się obraca, tam patrzą jego oczy. Właściwie rozumiane, jest w tym ziarno głębokiej prawdy — kochający mężowie robią wiele dla dobra swoich tak zwanych „lepszych połówek”!
Jeśli kobieta, dzięki swojej mądrości i roztropności, potrafi stać się zdrowym sercem i pozytywnym wpływem w rodzinie, wysoce szanowana i ceniona przez wszystkich, wiele dobrego rozwinie się w rodzinie jako jądrze społeczeństwa i Kościoła, a wiele ran zostanie uzdrowionych. Jest to dar i zadanie dane przez Boga — prawdziwa moc, jeśli można to tak ująć — by wpływać na świat na lepsze.
W dzisiejszym społeczeństwie zauważalny jest brak szacunku i podziwu dla kobiet i matek, i jest bardzo niewiele takich, które naprawdę możemy podziwiać i szanować. I właśnie dlatego, że niemało kobiet i młodych dziewcząt w naszym zachodnim, liberalnym społeczeństwie dąży dziś do tego, by dostosować się do modowego „ideału” zseksualizowanej mentalności w swoim ubiorze i zachowaniu, niestety również aktywnie się do tego przyczyniają, a następnie są odpowiednio postrzegane i traktowane prymitywnie przez mężczyzn. Czasami słyszy się, że szczególnie nastoletni synowie wstydzą się swoich „seksownych” matek, które mają tendencję do definiowania siebie poprzez swoją atrakcyjność seksualną i w ten sposób nachalnie prezentują się publicznie. Jak myśli kobieta, tak idą myśli społeczeństwa.
Kościół również doświadcza, że zdecydowana większość powołań kapłańskich i zakonnych pochodzi z rodzin, w których wiara jest żywa i pielęgnowana, a członkowie regularnie modlą się razem. Jeśli ojciec i matka pokazują dzieciom, że wiara jest czymś pięknym i pozytywnym oraz stanowi integralną część ludzkiej natury, to kształtuje to młode pokolenie bardziej pozytywnie niż wiele teoretycznych słów i budzi w nich zarówno powołanie do odpowiedzialnego życia małżeńskiego, jak i do kapłaństwa oraz życia zakonnego.
Wpływ kobiet, zwłaszcza na Kościół, jest znacznie bardziej skuteczny i trwały niż złudzenie nagłej chęci bycia kapłanką. W miarę możliwości, należy pozostawić to, co nie jest przeznaczone dla nas zgodnie z wyraźnym postanowieniem Chrystusa i porządkiem Bożym.
A teraz pytanie: Czy matka Giuseppe Sarto, na przykład, mogła mieć większy pozytywny wpływ na Kościół, właściwie wychowując przyszłego papieża św. Piusa X jako solidnego katolika czy gdyby została „kapłanką” przed zawarciem małżeństwa?
Służyć Bogu w swoim powołaniu
Drogie kobiety, proszę, weźcie przykład z Najświętszej Maryi Panny w odniesieniu do omawianego tutaj tematu. Jej odpowiedź na Boże wezwanie brzmiała: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego” (Łk 1,38). W ten sposób przyjęła miejsce, które Bóg jej przeznaczył, bez skrytego marzenia o uzyskaniu (jeszcze większej) władzy i wpływów poprzez wybór na apostoła. To właśnie to wewnętrzne przyjęcie miejsca w życiu, które Bóg jej wyznaczył, przy jednoczesnym braku marzeń czy pragnień o „kontynuowaniu kariery”, wydaje się umożliwiło jej stanie się najskuteczniejszą pośredniczką łask zbawienia Jezusa Chrystusa.
Kościół katolicki prowadzi nas do gorliwej i ufnej modlitwy: „Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.” W ten sposób kieruje nasze modlitwy na tron swego Boskiego Syna i łączy je z własnym oddaniem Bogu, co sprawia, że nasze modlitwy są tym chętniej wysłuchiwane przez Boga. Nie powinniśmy zatem patrzeć na inne urzędy i godności, które nie są nam przeznaczone, ponieważ nie zostały nam dane.
Ograniczmy się tym bardziej świadomie do naszych zadań, do których zostaliśmy powołani ze względu na okoliczności życiowe. Im więcej zapału pokażemy w tej dziedzinie, tym więcej pozytywnych rezultatów zgodnych z wolą Bożą się pojawi. Jeśli jednak będziemy zajmować się w sposób ewidentnie nieodpowiedni innymi, rzekomo wyższymi obszarami odpowiedzialności, lub będziemy dążyć do kariery związanej z władzą, możemy jedynie zaniedbać nasze rzeczywiste zadanie i w ten sposób nie odpowiemy na Boże powołanie, które faktycznie i przede wszystkim zostało nam dane.
Zatem żądanie kapłaństwa kobiet, które jest dziś tak popularne, stanowi zarówno fundamentalne zerwanie ze świętą tradycją Kościoła katolickiego założonego przez Jezusa w czasach Apostołów, jak i — tylko bardzo krótko i z daleka wspomniane tutaj — poważne naruszenie psychiki kobiecej i tego, jak Bóg stworzył mężczyznę i kobietę w tym zakresie.
ks. Eugen Rissling
Artykuł z biuletynu „The Reign of Mary” Wiosna 2024, oryg. tytuł: Women at the Altar: A Look at the Women’s Ordination Movement, fr. E. Rissling